wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 3

Z perspektywy April

Następnego dnia...
     Obudziłam się tym razem wsypana i pełna zapału do dzisiejsze pracy na planie. Reachel zakryta po uszy spała jeszcze w łóżku obok próbując zapewne odespać wcześniejsze noce. Niestety... Musiałam przerwać jej głęboki sen i zabrać się za przygotowania do wyjścia. Zrzucając z niej kołdrę wskoczyłam na łóżko i zaczęłam gilgotać na co od razu wybuchnęła okropnym krzykiem. Reachel zawsze gdy ktoś z ranka próbował ją obudzić gilgotaniem darła się na cały głos.
     -Przymknij się cioto.- walnęłam przyjaciółkę w tył głowy i podeszłam do torby. Reachel choć niechętnie zwlokła się z łóżka i poszła w moje ślady. Weszłam do łazienki i założyłam na siebie czarny podkoszulek z nadrukiem dużej białej czaszki, oraz czarne rurki i ten sam kolor Conversów. Gotowa wyszłam z łazienki. Reachel jak zwykle ubrana była w kolorowe szorty i kwiecisty top. Gotowe wyszłyśmy z hotelu biegnąc na plażę. Zdziwione widokiem pustej przestrzeni podbiegłyśmy do reżysera, który czytał coś pod dużą kolorową parasolką.
     -Proszę pana! Dlaczego nikogo nie ma?- wypaliła pierwsza Reachel. Mężczyzna podniósł wzrok znad lektury spoglądając na nas.
     -Ross się rozchorował. Ma gorączkę, więc na najbliższe dni musimy zaprzestać z nagrywaniem...- powiedział swoim zachrypniętym głosem i wrócił do czytania. Uśmiechnęłam się w stronę Reachel i zaczęłam biegnąć przed siebie.
     -April co ci jest?!- usłyszałam zdyszaną biegiem Reachel.
     -Idziemy do Ross'a. Pewnie jest też Ellington.- zrobiłam brewki w jej stronę i powróciłam do szybkiego biegu. Po chwili znalazłyśmy się pod sporą willą, która z tego co mówił Ross należała właśnie do niego. Pchnęłam lekko skrzypiącą furtkę i podbiegłam do drzwi kilkukrotnie pukając. Po kilku minutach w drzwiach stanął Ellington.
     -O cześć dziewczyny.- uśmiechnął się chłopak i natychmiast wpuścił nas do środka. Ross przelatywał właśnie przez korytarz rozglądając się za siebie i drąc "Potwór!". No tak... gorączka. Chyba przez najbliższe dni to będzie normalne u niego...
     -On tak od rana.- powiedział na ten widok Ellington szybko biegnąc za blondynem. Niestety nie zdążył i Ross rzucił o ścianę wazonem ciesząc się przy tym, że pokonał złego potwora. Szczerze? Ten widok był bezcenny jednak powstrzymywałam śmiech.
     -Ross co powiesz na jakąś tabletkę?- uśmiechnął się ciepło Ell podchodząc do blondyna.
     -Dobrze mamusiu. Najlepiej te moje ulubione w kształcie dinozaurów.- zaśmiał się Ross i w podskokach poleciał do kuchni. Od razu rozległ się w niej ogromny huk.
     -No i znów się wywrócił!- warknął przez zęby zdenerwowany Ratliff. Teraz razem z Reachel nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy okropnie się śmiać.
     -Mama one się ze mnie śmieją! Strzelam na was wszystkich mega fochem!- powiedział Ross i pobiegł do salonu kładąc się pod kołdrą i momentalnie zasypiając.
     -Boże już myślałem, że będę mu musiał jakieś leki na uspokojenie dać.- westchnął Ratliff z uśmiechem.
     -Elington...- mruknęłam patrząc się za chłopaka.
     -Tak?- odparł Ell.
     -Czy Ross właśnie rucha nogę krzesła?- zapytałam wytrzeszczając gałki oczne. Ratliff obrócił się i o mało nie przewrócił się na ten widok.
     -Ross po raz setny ci mówię, że krzeseł się nie gwałci!- odciągnął go Ratliff i położył ponownie spać.
     -Jesteście pewni, że to tylko gorączka, a nie przypadkiem jakaś poważna choroba psychiczna?- upewniłam się marszcząc brwi.
     -Sam siebie o to pytam.- westchnął Ell i usiadł na krześle głęboko wzdychając. Reachel pokręciła głową i  usiadła na krześle obok Ratliff'a. Obejmując go ramieniem zaśmiała się.
     -Współczuję ci Ell... Tyle czasu z uciekającym przed potworami Ross'em...- zaczęła dziewczyna kiwając głową Ratliff'a, który kompletnie nie wiedział o co chodzi dziewczynie.
     -Wiesz... Możesz się zarazić i później sam robić to samo. A na pewno nie chciałbyś zachowywać się jak nasz szanowny blondi.- kontynuowała nadal kiwając na boki głową Ratliff'a. Chłopak po jej słowach otworzył szeroko oczy i stanął na równe nogi.
     -Proszę zostańcie i pomóżcie mi przy nim! Proszę...- ukląkł przed nami robią minę zbitego psiaka. Reachel chytrze się uśmiechnęła i wypowiedziała szybie 'Tak'. Popatrzyłam na nią złym wzrokiem na co ta tylko pociągnęła mnie w stronę schodów.
     -Nie chcę tu zostać! W najgorszym przypadku zarażę się i co będzie?!- warknęłam do blondynki.
     -Będziesz ruchać krzesła.- odpowiedziała i pociągnęła mnie na samą górę. Tam zaczęłyśmy oglądać kolejne pomieszczenia. Było ich mnóstwo, jednak nie narzekałam i snułam się smętnie za Reachel. Dopiero po półtorej godziny dała mi spokój i zeszłyśmy na dół. Ross już się obudził i na całe szczęście nie miał gorączki co oznaczało jak na razie spokój.
     Chłopak siedział i wysłuchiwał gadek Ellingtona, który tłumaczył mu, że jeśli znów po kręceniu na planie będzie wracał do domu wieczorem na boso nie przyjdzie i ten będzie skazany sam na siebie. Ross chyba serio się przestraszył, bo od razu nerwowo założył na nogi skarpetki oraz granatowe pantofle. Weszłyśmy do salonu przerywając tym samym kazanie Ellingtona.
     -No to co robimy?- zapytałam siadając na kocu Ross'a. Reachel i Ross wzruszyli tylko ramionami, a Ratliff głęboko się uśmiechnął.
     -Zagrajmy w butelkę!- powiedział zadowolony i spojrzał na nasza trójkę. Stwierdziliśmy, że to nawet dobry pomysł. Reachel poszła po 3 butelki, a ja z kartki z zeszytu wycięłam dwa osobne paseczki. Na jednym markerem zapisałam "Prawda", a na drugim "Wyzwanie". Posmarowane klejem przykleiliśmy do jednej i drugiej butelki, a trzecią zostawiliśmy do kręcenia. Na następnych karteczkach zapisałam polecenia i pytania do butelek. Oddzielone stosiki wrzuciłam do każdych butelek. Gotowi usiedliśmy w kole. Jako, iż Ellington wymyślił tą zabawę on pierwszy kręcił. Wypadło na mnie.
     -Prawda czy wyzwanie?- zapytał od razu chłopak.
     -Prawda.- odpowiedziałam, a Ratliff chwycił butelkę z napisem prawda. Wyciągnął karteczkę i starannie rozłożył.
     -Czy masz chłopaka?- przeczytał. Uśmiechnęłam się szeroko i szybko odpowiedziałam 'nie' zakręcając butelką. Wypadło na Reachel.
     -Wyzwanie.- wyprzedziła moje pytanie. Chwyciłam za butelkę i wyjęłam z niej karteczkę.
     -Pocałuj Ellingtona w USTA.- podkreśliłam ostatnie słowo, a blondynka wybałuszyła oczy. Jej twarz zrobiła się cała czerwona. Zresztą twarz Ellingtona także wyglądała tak jakby wylał ktoś na nią czerwoną farbę.
     -No raz, dwa...- pośpieszał ich Ross. Reachel niechętnie zbliżyła się do niego i szybko cmoknęła w usta. Uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie. Reachel wkurzona uśmiechnęła się chytrze tak jakby chciała powiedzieć, że teraz mi się odpłaci. Zakręciła butelką. Wypadło na Ross'a, który wybrał prawdę.
     -Czy podoba ci się April?- przeczytała na głos. Zmierzwiłam ją wzrokiem, ponieważ na kartce napisałam Reachel. Na pewno nie użyłam tam swojego imienia.
     -Em... Trochę dziwne pytanie... Nie chciałbym odpowiadać.- powiedział szybko i zacisnął usta. Reachel westchnęła i odpuściła blondynowi.
     Pograliśmy jeszcze chwilę i stwierdziliśmy, że już późno.
     -Do zobaczenia.- powiedziałyśmy wychodząc z domu Ross'a.

 Od autorki: No więc z rozdziałem zwlekałam długo, ale nie miałam zbytnio na niego pomysłów. Wyszedł moim zdaniem beznadziejny i kompletnie zwalony. Ale może wam akurat przypadnie do gustu.
     Mam jedną uwagę... Proszę jeśli już nominujecie ten blog to tylko i wyłącznie od razu nominacja idzie do dwóch autorek. Ponieważ blog prowadzimy we dwie. Więc to tak na przyszłość jak już ten blog macie zamiar nominować. Jako autorce całego bloga niezbyt jest mi przyjemnie kiedy nominujecie tylko Wiktorię. Czuję się wtedy tak jakbyście olewali to wszystko co włożyłam w to bloga. Fabuła, wygląd... Tak więc jeśli już nominujecie to OBYDWIE AUTORKI!
     Przepraszam, ale trochę mnie to wkurzyło i się rozpisałam. Następny rozdział napisze Wiktoria z perspektywy Reachel.
     Pozdrawiam. -Saviya.
Komentujcie! :) 

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 2

Z perspektywy Reachel

Następnego dnia, godz. 8:00...
     Obudziły mnie promienie słoneczne, które jak zwykle raziły mnie w oczy. Spojrzałam na ekran telefonu. Była godzina 8:00. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Pierwsze co zrobiłam to wskoczyłam na łóżko April.
-Wstawaj !!! Ósma już!!!!!-Krzyczałam na całą parę.
-Co?! - Blondynka wstała z łóżka jak ja przed chwilą. -Nie zdążymy!
-Nie marudź tylko rusz szanowne cztery litery- Powiedziałam. Otworzyłam hotelową szafę i wyjmowałam każdą część mojego dzisiejszego ubioru. Wyjęłam krótkie spodenki w biało-czerwoną kratkę, czerwoną bokserkę do tego białe koturny. Buty na koturnach nie pasowały do pracy na plaży. No, ale i tak będziemy musieli zmienić stroje. Włosy tylko rozczesałam bo nie miałam wystarczająco dużo czasu by je podkręcić lub wyprostować. Wyszłam z  łazienki pakując do torby telefon, portfel itp. April ubrała dziś czarną sukienkę i w tym samym kolorze buty. Wyglądała jak zwykle jakby szła na pogrzeb.No, ale cóż poradzić?To są "uroki" April. Szybko wybiegłyśmy z pokoju kierując się ku windzie. Zapomniałam zamknąć drzwi od pokoju więc się wróciłam. Po chwili dołączyłam do April i razem pognałyśmy na plaże. Reżyser od razu zaczął na nas się drzeć i w ogóle. Nie przejmowaliśmy się tym i poszłyśmy do stylistek, które na nas już czekały. Tylko usiadłam na krześle a te już zaczęły ruszać różnego rodzaju pędzelkami. Widziałam wszystko w lustrze. Na prawdę stylistki przyłożyły się to tego. Na wieszaku wisiał mój dzisiejszy strój , w którym miałam grać.  Były to niebieskie szorty i tego samego koloru góra od stroju. Podobał mi się ten zestaw. Szybko się przebrałam i wyszłam z namiotu. April chodziła brzegiem i brodziła nogi w płytkiej wodzie. Blondynka była bardzo zamyślona. Podeszłam do niej i robiłam to co ona.
-Reachel jak myślisz .... Będą mnie szukać?
-Nie wiem .. chyba lepiej aby Cię nie szukali. Tu możemy wszystko. -Powiedziałam z przekonaniem.-A teraz uśmiech-Uśmiechnęłam się najszerzej jak umiałam. April zrobiła to samo. Po chwili zostałam ochlapana wodą. Do zabawy dołączył się Ross i Ell. Reżyser znów się wkurzył. Wyglądał jakby miała mu zaraz pęknąć żyłka na czole. Blondyn i brunet śmiali się tak jak my. Chłopcy wydawali się być całkiem mili i dowcipni. Ellington uwielbiał się wygłupiać, polubiłam go od razu. Ross'a też. Te wakacje będą na prawdę bardzo fascynujące mimo ,że szykuje się tak dużo pracy na planie TBM. Po chwili zaczęliśmy grać to co było w scenariuszu.
    O godzinie 18 skończyliśmy pracę i rozeszliśmy się w swoje strony. Razem z April poszliśmy zwiedzać Miami. Nawet nie przebieraliśmy strojów z planu. W szortach i górze od stroju paradowałyśmy po Miami. Nie przejmowałyśmy się tym co mówią ludzie i jak się na nas patrzą. Brakowało tylko głośnych śpiewów a byśmy byli uważane za idiotki.. no jeżeli ludzie teraz tak nie myślą. Po 2 godzinach chodzenia po tym jakże pięknym mieście wróciłyśmy do hotelu , ponieważ mieliśmy następny arkusz scenariusza do nauczenia się. Całą noc zamiast spać uczyliśmy się naszych roli. Rano wyglądałam gorzej niż miasto po tornadzie. Powieki popuchnięte, cała blada i na dodatek z szopą na głowie. Usypiałam na stojąco. No ale cóż poradzić? Trzeba było przecierpieć i z zapałkami w oczach iść na plan. Przebrałam się i zrobiłam makijaż, ponieważ w takim stanie bym nigdy na ulice nie wyszła. Korektor,podkład, puder, róż na policzki zamaskowały moje podkrążone powieki i bladą twarz. Razem z April powolnym krokiem poszłyśmy do "pracy". Jak reżyser nas zobaczył znów zrobił się czerwony. "Czemu on nie umie zapanować nad nerwami? Ehh... "-Pomyślałam. Weszłam do namiotu i ubrałam się w dzisiejszy strój. Makijażystki poprawiły mi make-up i byłam już gotowa. Dzisiaj mieliśmy zagrać scenę pożegnania, a co za tym idzie? Pożegnalny całus. Trudno się mówi i idzie się dalej. Stanęłam za Ellingtonem by móc wskoczyć mu na barana. Brunet nie miał na tyle siły i  upadł na piasek razem ze mną. Zaczęliśmy się chichrać i tarzać. Po chwili wstał i zaczął mnie łaskotać.
-Prze-stań-Powiedziałam między śmiechem. Ratliff jednak nie przestawał. Ledwo co oddychałam ,a brązowooki nie dawał za wygraną. Przerwał mu Ross za co jestem mu wdzięczna. Wstałam i otrzepałam się z piasku.
-Moglibyście migdalić się gdzie indziej a nie akurat tutaj -Powiedział smętnie Ross.
-Ha-ha-ha bardzo śmieszne.-Powiedziałam z ironią w głosie. -Skąd w ogóle wiesz, że go lubię ? -Podniosłam jedną brew i czekałam na odpowiedź blondyna.
-Weź daj mi spokój !-Krzyknął i odszedł.
-Sam zacząłeś!-Blondyn nawet się nie odwrócił. Spojrzałam na Ellingtona. Ten pobiegł za przyjacielem. Zostałam sama z April , która przyglądała się całemu zdarzeniu.
-Co go ugryzło? -Zapytała mnie przyjaciółka.
-Nie wiem ...- Razem przyglądaliśmy się na oddalające się sylwetki chłopców. Stresowałam się tą sceną , bo przecież nigdy nie grałam w filmie no i nigdy się nie całowałam. Ciężko mi było pozować do tych zdjęć gdzie prawie się całujemy a co dopiero to. Po kilkunastu minutach Ellington i Ross łaskawie chyba przyszli. Wszystko było pięknie ładnie aż doszliśmy do samego końca czyli pocałunku. Ustawili nas na środku plaży i dawali wskazówki jak mamy się ustawić. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nasze usta zbliżały się do siebie. Brakowało nam kilku milimetrów a nasze wargi złączyły by się ze sobą, W ostatnim momencie stchórzyłam. Ross widocznie też chciał zrezygnować. Reżyser od razy zaczął się na nas drzeć.
-My nigdy nie skończymy tego filmu!!! Co za młodzież!- uspokoił się i znów podszedł do kamery. -No dalej! -Pośpieszył nas ręką.
Znów mieliśmy się pocałować lecz odsunęłam się.
-Nie dam rady...-Uciekłam do namiotu by móc wszystko przemyśleć. Nie chciało mi się płakać bo nie miałam powodu. Po chwili w namiocie znalazł się blondyn.
-Reachel nie martw się. Poprosiłem Hornaday'a by dał nam więcej czasu.-Podniosłam głowę i zobaczyłam lekko uśmiechającego się Ross'a. Poszłam w jego ślady i też się uśmiechnęłam. 
-No o to chodziło, a teraz chodź -Pociągnął mnie za rękę w prost na plan. Dalej było już tylko lepiej. 
April grała Lelę miała udawać zakochaną w Bredy'm czyli w Ross'ie. Ciężko jej będzie.  
-Scena 13 ujęcie 1 !!-Krzyknął facet ubrany na czarno. Razem z Ross'em weszliśmy do oceanu kładąc na tafli wody deski do serfingu. Naśladowałam blondyna , ponieważ serfować nie umiałam. Jak i jemu tak i mi nic się nie udawało.
-To wy serfować nie umiecie!?-Zapytał zdziwiony scenarzysta.
-Eeee .....nie umiemy...-Usprawiedliwił nas Ross.
-Macie 2 dni aby nauczyć się tego. A teraz idźcie już ....-Powiedział teraz reżyser. 
-Mamy wolne!!-Krzyknął Ellington. 
-WOAH!!!-Krzyknęliśmy wszyscy na raz. 
-Dziewczyny, a może pójdziemy na jakąś wycieczkę razem?!-Zapytał Ross i zrobił tak zwane "brewki". 
-Czemu nie -Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na April. Ta się uśmiechnęła i pokiwała głową na "tak". Przebraliśmy się  z tych dziwnych strojów i wyszliśmy z namiotów. Ellington miał na sobie pomarańczowe męskie szorty i żółtą koszule. bardzo ładnie mu było w tych kolorach. Ross miał na sobie niebieskie szorty i ... nagą klatę.  Naprawdę musiał dużo ćwiczyć. April miała na sobie ciemnofioletową sukienkę ,a  ja sukienkę w kwiatki. Razem poszliśmy na tą "wyprawę". Chodziliśmy plażą wygłupiając się.  Obeszliśmy plaże Miami wzdłuż i wszech. Zatrzymaliśmy się i oglądaliśmy piękny zachód słońca. Chciałam ten widok widzieć codziennie. No ale to co piękne szybko się kończy. Nagle wpadłam na szaleńczy pomysł. 
-Ma ktoś z was butelkę , kartkę i długopis?! -Popatrzyłam na przyjaciół. 
-Niee , ale fajny pomysł. Zrealizujmy go! -Krzyknął Ell i machnął ręką. Poszliśmy do pobliskiego sklepu i kupiliśmy szklaną butelkę z wodą. Przypomniało mi się , że w torebce miałam notes i długopis. Napisałam na kartce "BEST FRIENDS FOREVER" i się pod tym podpisałam imieniem. Wszyscy poszli w moje ślady i zrobili swój "autograf". Na końcu Ratliff do opróżnionej butelki włożył zwitek i razem poszliśmy do wody by móc rzucić tam zatkaną butelkę.  Staliśmy na brzegu złapaliśmy się za ręce i patrzyliśmy na oddalającą się butelkę. Aż łezka kręciła się w oku. Po chwili puściliśmy się i zrobiliśmy tulonko. Nie mogliśmy się od siebie "odlepić". Specjalnie się wyrwałam bo bym się udusiła. Pożegnaliśmy się i poszliśmy do naszego tymczasowego domu (czyt. hotelu). Gdy tylko otworzyłam drzwi Razem z April rzuciłyśmy się na nasze łóżka. Pierwsza do łazienki weszłam ja. Wzięłam długą relaksującą kąpiel. Gdy woda ostygła wyszłam z wanny i nałożyłam na siebie zwiewną różową koszulkę i krótkie ,dresowe spodenki. Włosy rozczesałam i wyszłam z łazienki. Położyłam się na wygodnym, hotelowym łóżku i momentalnie zasnęłam. 

_________________________
Siemka ! Była umowa że ja dodaje rozdział 2 więc proszę. 

komentować!!!

Pozdrawiam Wiksa xD  :*

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 1

Z perspektywy April

Następnego dnia...
     Od rana zastanawiałam się nad tym wyjazdem do Miami. Bardzo chciałam tam jechać, jednak nie wiedziałam co powie na to wszystko mama i jej partner Sebastiano, który nie pozwalał mi wychodzić z domu chociażby do kina, aby mieć mnie ciągle przy sobie. Co dopiero, żeby puścił mnie do Miami... Warto jednak spróbować...
     Wstałam ze swojego fioletowego, obrotowego krzesła wsuwając stopy w ciepłe czerwone kapcie. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni wcześniej upewniając się, że nie ma w niej Sebastiano. Na szczęście nie było go co oznaczało, że wróci dopiero jutro wieczorem, ponieważ znów poszedł na imprezę i na dziwki, jakby mu moja mama niestety nie wystarczała.
     -Mamo...- zaczęłam, a kobieta obróciła się w tył. Usiadłam na drewnianym krześle przy dużym stole.
     -Wiesz... Razem z Reachel chciałybyśmy wyjechać na wakacje do Miami. Znalazłyśmy całkiem tani lot i chciałam się zapytać czy... mogłabym jechać?- kontynuowałam. Mama upiła trochę kawy z kubka i usiadła na przeciw zarzucając nogę na nogę. Bałam się jej reakcji i tego, że jednak będę musiała tu zostać.
     -Możesz jechać jeśli pojedziecie jedynie na miesiąc.- postawiła warunek swoim zimnym, lekko drżącym tonem. Miesiąc? Może i nie było to zbyt długo, jednak czego nie robi się dla wyrwania z tego domu wariatów.
     -Dobrze...- odparłam z niechęcią i wstałam z krzesła. Mama zatrzymała mnie jeszcze na chwilę.
     -Kiedy lecicie?- zapytała, a ja wymruczałam szybko 'jutro' i pobiegłam do góry od razu zajmując się pakowaniem walizek. Pełno bluzek, spodni, sukienek, marynarek i innych rzeczy wpakowałam do dwóch ogromnych walizek. Buty oraz laptopa i inne gadżety zapakowałam do dwóch kolejnych walizek. Zmęczona i padnięta szykowaniem się na jutrzejszy wyjazd ułożyłam się na swoim dużym łóżku momentalnie zasypiając.

April
     Obudził mnie mój budzik. Spojrzałam na jego tarczę i uśmiechnięta wstałam z łóżka podchodząc do swojej dużej, mahoniowej szafy. Rzuciłam okiem na swoje ubrania i chwyciłam przygotowany na dziś zestaw. Były to zwykłe przedarte czarne rurki, czarna bokserka oraz kremowa koszula z długimi rękawami.Szybko ubrałam się w te ciuchy oraz założyłam na rozczesane wcześniej grzebieniem włosy czarny kapelusz. Gotowa zeszłam ze wszystkimi walizkami na dół. Reachel stała już pod moim domem machając co chwila przed swoimi oczami biletami na lot. Uśmiechnęłam się do niej wychylając zza firanki i łapiąc kubek herbaty usiadłam na kanapie. Mama weszła do niego jak zwykle ze swoją bojową miną na twarzy.
     -Tak jak już mówiłam macie miesiąc i ani dnia dłużej. Zrozumiano?- powiedziała na jednym tchu, a ja tylko pokiwałam głową i szybko wypiłam cały kubek stając przy drzwiach. Pchnęłam je i podałam Reachel walizki. Wpakowała je do taksówki, którą wcześniej zamówiłyśmy i pogoniła mnie ręką. Jak najszybciej wpakowałam się na miejsce obok przyjaciółki, a już po chwili znalazłyśmy się na lotnisku, gdzie czekał na nas już samolot, który miał nas zabrać wprost do wymarzonego Miami...

     -April!- usłyszałam głos Reachel. Niechętnie przeciągnęłam się wyglądając za okno. Ujrzałam rozciągający się krajobraz słonecznego Miami. Na sam ten widok uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam i wyszłam za przyjaciółką z samolotu. Po odbiorze bagażów usiadłyśmy na jednej z ławek rozkładając dokładną mapę Miami. Szukałyśmy naszego hotelu, w którym miałyśmy się zatrzymać na cały miesiąc pobytu. Na szczęście blondynka zadbała, aby był on jak najbliżej lotniska i nie musiałyśmy wydawać nie potrzebnie pieniędzy na zbędne taksówki.
     -Pięknie tu, nie prawda?- uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Nie spuszczając wzroku z widoków na Miami szepnęła ciche "tak". Już po chwili znalazłyśmy się w hotelu, gdzie po zakwaterowaniu otrzymałyśmy klucz do naszego pokoju. Na szczęście znajdował się on tylko na 2 piętrze. Wsiadłyśmy więc do windy i już po chwili znalazłyśmy się na korytarzu w poszukiwaniu naszego pokoju. Gdy już go odnalazłyśmy jak najszybciej weszłyśmy do środka rzucając się na dwa osobne łóżka.
     -Patrz April!- pisnęła zachwycona Reachel stojąc przy oknie. Przymrużając oczy stanęłam obok blondynki i sama cicho pisnęłam. Z naszego okna rozlegała się piękna panorama całego Miami. Nigdy nie widziałam piękniejszego widoku... Czułam, że ten miesiąc będzie czymś czego nigdy nie zapomnę...
     -No to co? Przebieramy się i idziemy na plażę?- uśmiechnęła się do mnie Reachel. Kiwnęłam głową i wyciągnęłam ze swojej torby krótkie, czarne szorty z ćwiekami oraz białą bokserkę z czarnym sercem. Na rozpuszczonych włosach pozostawiłam swój czarny kapelusz i wyszłam za ubraną prawie identycznie jak ja Reachel z pokoju. Szybko zjechałyśmy na dół wychodząc z budynku i kierując się na plażę.

     Nasza wędrówka trwała już dobre 15 minut. W pewnym momencie przy samej plaży Reachel zatrzymała się przy dużym słupie. Dziewczyna pociągnęła mnie w swoją stronę i pokazała jedno z ogłoszeń.

UWAGA!

Jutro na plaży odbędzie się casting do nowego musicalu "Teen Beach Movie"! Poszukiwane są dwie role żeńskie. Casting odbędzie się o godzinie 12:00. 
Każda z uczestniczek otrzyma scenariusz po czym zostanę wybrane role McKenzie i Leli. 
Serdecznie zapraszamy.

     Reachel popatrzyła na mnie ze swoim chytrym uśmieszkiem. Przerażona otworzyłam usta i już miałam coś powiedzieć kiedy blondynka mnie wyprzedziła. 
     -Szansa życia.- powiedziała robiąc swoją zachwyconą minę.
     -Jesteśmy tutaj tylko na miesiąc...- przypomniałam przyjaciółce. Ta przekręciła tylko oczami.
     -Wiesz... Jeśli chcesz nie musisz jutro iść. Ja nie zamierzam wracać.- odparła nastolatka i przeszła na plażę. Chwilę stałam w miejscu zastanawiając się nad tym czy iść na ten casting czy może jednak odpuścić... Po chwili zdecydowałam jednak, że nie ma to sensu i nie pójdę. Ruszyłam, więc za Reachel na plażę...

Następnego dnia, godz. 11:00...
     -Gdzie jest moja sukienka?!- usłyszałam w pokoju. Otworzyłam swoje oczy przeciągle ziewając. Zerknęłam przed siebie, gdzie stała podenerwowana Reachel. 
     -Co jest?- zapytałam. Dziewczyna odwróciła się i zrezygnowana opadła na łóżko.
     -Nie mogę znaleźć mojej ulubionej kwiecistej sukienki, a już za godzinę casting!- krzyknęła. Westchnęłam i podeszłam do przyjaciółki.
     -Reachel po pierwsze sukienka leży na torbie, po drugie wiem, że zrobiłaś to po to, żeby mnie obudzić, bo chcesz, żebym poszła na ten casting z tobą.- westchnęłam.
     -April proszę! Chociaż spróbujmy! Jak nie dostaniemy tych ról to chociaż zdobędziemy jakieś nowe doświadczenie.- powiedziała przekonująco dziewczyna.
April
     -Ugh... Sama nie wierzę, że to mówię, ale... dobrze pójdę! W końcu raz się żyje.- uśmiechnęłam się. Reachel klasnęła w ręce i mocno mnie przytuliła. Zaśmiałam się pod nosem wstając i otwierając swoją torbę. Wyciągnęłam z niej białą sukienkę z kołnierzykiem do połowy kolan i czarną marynarkę z rękawkami do łokci. Weszłam do łazienki i ubrałam się w przygotowane ciuchy. Usta pomalowałam krwistą czerwienią i uśmiechnęłam się sama do swojego odbicia.
     -Gotowa?- zapytała Reachel kiedy wyszłam z łazienki.
     -Oczywiście.- odpowiedziałam pokazując się przyjaciółce, która ubrana była w kwiecistą sukienkę, białe bolerko i czarne koturny. 
     -Wow.- wykrztusiła uśmiechając się. Zaśmiałam się cicho i ubrałam na nogi wysokie czarne obcasy. Razem z Reachel wyszłyśmy z hotelu kierując się w stronę plaży. Naszym oczom ukazał się wielki tłum dziewczyn, które składały zgłoszenia do castingu. Z bijącym sercem stanęłam w obok nich razem z Reachel.
     'Szansa życia.- powtórzyłam w myślach.

     -Świetnie ci poszło... Na prawdę masz talent.- uśmiechnął się do mnie wysoki mężczyzna. Wypowiedziałam ciche 'dziękuję' i podeszłam do Reachel głęboko oddychając.
     -Okropnie się denerwuję.- powiedziałam do niej. Byłam ostatnią osobą. Teraz tylko obrady i wszystko miało się stać jasne. Bałam się tego, że matka będzie mnie szukać kiedy dostanę tą rolę. Nie chcę mieć problemów, ale teraz już się nie wycofam. Jest już za późno...
     -A więc skończyliśmy obradować i wybrałyśmy 2 z was, które zagrają w naszym nowym serialu w obsadzie wraz z takimi gwiazdami jak Ross Lynch i Ellington Ratliff.- uśmiechnął się kobieta. Wszystkie dziewczyny oprócz nas zaczęły piszczeć ze szczęścia. Nie kojarzyłam wymienionych osób. Ross Lynch? Ellington Ratliff? Nie znam...
     -Rolę McKenzie otrzymuje... Reachel Carven!- krzyknęła, a na plaży rozległa się fala braw. Reachel stała przez chwilę bez ruchu nie wierząc w słowa jednej z jurorek. 
     -Reachel wystąp tu do nas.- zaprosiła ją ręką druga jurorka. Reachel nie śmiało weszła na środek, a ja tylko posłałam jej ciepły uśmiech.
     -No to przyszła kolej na rolę Leli. A Lelę zagra... April Richardson!- usłyszałam i przez chwilę świat jakby się zatrzymał. Miliony myśli: co będzie dalej? Bałam się, że Sebastiano może przyjechać mnie szukać do Miami. Wtedy byłabym przecież skończona. Mama nigdy więcej nie wypuściłaby mnie na żaden wyjazd. Przypuszczam, że z domu mogłabym wychodzić tylko do szkoły... Nie wiedziałam co teraz zrobić. Nie słyszałam nic poza swoimi myślami. W tej chwili jednak ocknęłam się i podeszłam do Reachel. Sztucznie uśmiechnęłam się do wszystkich, którzy po woli zaczęli się rozchodzić. My zostałyśmy jeszcze na chwilę, aby dowiedzieć się o wszystkim co niezbędne do zagrania na planie TBM. Pracę mieliśmy rozpocząć już jutro od 8:00 do 16:00 lub nawet dłużej... Teraz nie myślałam, jednak o planie, a o Sebastiano i mamie oraz panu Carven.

Następnego dnia, ok. 7:30.
     Ubrana w czarne getry oraz białą tunikę i czerwone Converse wyszłam z pokoju. Reachel ubrana była w pomarańczowe rurki i czarną bluzę z kapturem. Dzisiaj pierwszy dzień na planie Teen Beach Movie. Bałam się i to bardzo. Cały wczorajszy wieczór kułam na pamięć swoją rolę do pierwszej sceny, która miała być kręcona właśnie dziś. 
     Zamówioną wcześniej taksówką dotarłyśmy pod adres, gdzie kręcony miał być ten musical. Razem z Reachel spojrzałyśmy po sobie i weszłyśmy do środka budynku. Naszym oczom ukazał się najprawdziwszy plan, który do tej pory mogłyśmy zobaczyć tylko w filmach. Wszędzie kamery, rekwizyty, tu i tam kręciły się makijażystki i stylistki... Byłam zachwycona.
     -Dziewczyny jesteście!- uśmiechnął się do nas reżyser całego serialu. Odwzajemniłyśmy jego uśmiech i podeszłyśmy bliżej. 
     -A więc ja jestem Jeffrey Hornaday i jestem reżyserem całego tego oto musicalu. Miło mi was poznać mam nadzieję, że dobrze będzie wam się z nami pracowało. A więc po lewej stronie znajdują się garderoby, gdzie od stylistek otrzymacie wasze ciuchy, w których będziecie grały w dzisiejszej scenie. Obok nasze makijażystki umalują was i oczywiście zostaniecie jak najlepiej uczesane. Jak na razie to tyle. Kiedy już będziecie gotowe powiem wam co i jak.- powiedział mężczyzna. Razem z Reachel ruszyłyśmy do garderoby. Otrzymałyśmy w niej nasze stylizacje, w które szybko się przebrałyśmy. Następnie zostałyśmy umalowane i uczesane. 
     Nadeszła upragniona 16:00. Byłam wykończona dzisiejszym dniem na planie. Na pewno nie będzie to łatwy pobyt w Miami. W końcu już sam dzisiejszy dzień doszczętnie mnie wykończył, a co dopiero więcej czasu... Zmywałam makijaż gdy za sobą ujrzałam dwie twarze znajome mi z dzisiejszego planu. 
     -Witaj April.- odezwał się jeden z nich. Obróciłam się w tył nie kończąc zmywać makijażu.
     -A wy kto?- zapytałam.
     -Ross i Ellington.- uśmiechnął się blondyn. Kiwnęłam głową i odwzajemniłam uśmiech.
     -No to... Do zobaczenia jutro Ross i Ellington.- powiedziałam i ominęłam ich dużym łukiem dołączając do Reachel. Chłopcy podbieli jednak do nas i zaprosili na kawę. Reachel przekonała mnie do tego, żeby pójść więc nie protestowałam. 
     Wieczorem padnięte wróciłyśmy do domu ucząc się następnych kartek scenariusza do jutrzejszej sceny...

Od aut.: Rozdział nie wyszedł tak jak chciałam, jednak mam nadzieję, że wam się spodoba. Następny zostanie napisany z perspektywy Reachel przez Wiktorię.
Pozdrawiam. - Saviya

Komentujcie! :)

piątek, 8 marca 2013

Prolog

Z perspektywy April

     Siedziałam na dużych schodach przed willą mojej matki zaciągając się dymem papierosa, którego paliła właśnie zamyślona Reachel. Przyszła do mnie, gdy zadzwoniłam do niej, że on znów to zrobił... Nie na widziałam tego człowieka. Był potworem bez serca. A jeśli już je miał to z kamienia... Był bowiem bezdusznym brutalem, który potrafił zrobić to nawet przy ludziach, którzy nie reagowali. Nie rozumiałam co moja matka w nim widzi... Właściwie co ja się dziwię. Ona jest w niego zapatrzona jak w obrazek. Widzi co mi robi, jednak nie reaguje. Ale ja wiem, że gdzieś w tej twardej kobiecie kryje się jeszcze miękka, kochająca powłoka. Chyba, że on ją z niej już doszczętnie zdarł.
     Przekręciłam głowę spoglądając na wchodzącą do mojego domu Reachel. Uśmiechnęłam się do niej i także wstałam ze schodów. Pobiegłyśmy do mojego pokoju, gdzie Reachel natychmiastowo włączyła mojego laptopa.
     -Patrz co znalazłam.- szepnęła tak aby nikt nas nie usłyszał. Spojrzałam na ekran i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.
     -Miami.- powtórzyłam napis większy od reszty...

Z perspektywy Reachel

     Ten wyjazd to była jedna szansa na milion. Drugiej takiej nie znajdziemy.  Niektórzy narzekają , bo źle im się wiedzie, że mają mało pieniędzy... Co miałam powiedzieć ja? Wychowuje mnie ojciec policjant. Niby zarabia dużo, ale nie o to tu chodzi. Mój tato, James Carven,  nie pozwala mi się spotykać z chłopakami, nie mogę spotykać się nawet z April. Najprościej mówiąc jest "surowym" rodzicem no i jest o mnie cholernie zazdrosny. Nawet zapisał mnie do klasy, gdzie uczęszczają same dziewczyny. A co z matką ? Wolałabym sobie o tym nie przypominać, najlepiej zapomnieć. Mama jest kryminalistką, najokrutniejszą osobą na świecie. Nawet nie pamiętam jak ma na imię i czy w ogóle żyje. Zabiła swoją najlepszą przyjaciółkę, bo myślała, że ma romans z moim tatą, czyli jej ukochanym, ale i tak jej przypuszczenia nie były prawdziwe. Przez jej głupie złudzenie ludzie patrzą na mnie z byka, poniżają mnie, nawet zdarza się że na mnie plują. Przez tą kobietę moje życie to piekło. To jest jeden, a dokładnie dwa powody, dla których chce wyjechać do Miami, a trzecim jest to że nie mogę patrzeć na April z tymi siniakami i nawet ranami. Nie mogłam słuchać jej jęków, ani żali, bo one mnie przerażały. Prosiłam w duchu by April zgodziła się jechać ze mną. Zapobiegłybyśmy naszym wszystkim cierpieniom, zaczęłybyśmy życie od nowa .....
     -Chciałabyś jechać?- zapytałam tym razem pół szeptem zadowolonej blondynki.
     -Tak...- odpowiedziała dziewczyna i spojrzała na mnie ponownie się uśmiechając.

Od autorek: Dodałyśmy dziś prolog, gdyż poszło nam szybko i łatwo z pomysłem na całe opowiadanie. Mamy nadzieję, że wam się podoba. Rozdział pierwszy będzie pisany przez Saviyę z perspektywy April :).
Pozdrawiamy. - Wiksa&Saviya

Komentujcie! :)