Następnego dnia...
Obudziłam się tym razem wsypana i pełna zapału do dzisiejsze pracy na planie. Reachel zakryta po uszy spała jeszcze w łóżku obok próbując zapewne odespać wcześniejsze noce. Niestety... Musiałam przerwać jej głęboki sen i zabrać się za przygotowania do wyjścia. Zrzucając z niej kołdrę wskoczyłam na łóżko i zaczęłam gilgotać na co od razu wybuchnęła okropnym krzykiem. Reachel zawsze gdy ktoś z ranka próbował ją obudzić gilgotaniem darła się na cały głos.
-Przymknij się cioto.- walnęłam przyjaciółkę w tył głowy i podeszłam do torby. Reachel choć niechętnie zwlokła się z łóżka i poszła w moje ślady. Weszłam do łazienki i założyłam na siebie czarny podkoszulek z nadrukiem dużej białej czaszki, oraz czarne rurki i ten sam kolor Conversów. Gotowa wyszłam z łazienki. Reachel jak zwykle ubrana była w kolorowe szorty i kwiecisty top. Gotowe wyszłyśmy z hotelu biegnąc na plażę. Zdziwione widokiem pustej przestrzeni podbiegłyśmy do reżysera, który czytał coś pod dużą kolorową parasolką.
-Proszę pana! Dlaczego nikogo nie ma?- wypaliła pierwsza Reachel. Mężczyzna podniósł wzrok znad lektury spoglądając na nas.
-Ross się rozchorował. Ma gorączkę, więc na najbliższe dni musimy zaprzestać z nagrywaniem...- powiedział swoim zachrypniętym głosem i wrócił do czytania. Uśmiechnęłam się w stronę Reachel i zaczęłam biegnąć przed siebie.
-April co ci jest?!- usłyszałam zdyszaną biegiem Reachel.
-Idziemy do Ross'a. Pewnie jest też Ellington.- zrobiłam brewki w jej stronę i powróciłam do szybkiego biegu. Po chwili znalazłyśmy się pod sporą willą, która z tego co mówił Ross należała właśnie do niego. Pchnęłam lekko skrzypiącą furtkę i podbiegłam do drzwi kilkukrotnie pukając. Po kilku minutach w drzwiach stanął Ellington.
-O cześć dziewczyny.- uśmiechnął się chłopak i natychmiast wpuścił nas do środka. Ross przelatywał właśnie przez korytarz rozglądając się za siebie i drąc "Potwór!". No tak... gorączka. Chyba przez najbliższe dni to będzie normalne u niego...
-On tak od rana.- powiedział na ten widok Ellington szybko biegnąc za blondynem. Niestety nie zdążył i Ross rzucił o ścianę wazonem ciesząc się przy tym, że pokonał złego potwora. Szczerze? Ten widok był bezcenny jednak powstrzymywałam śmiech.
-Ross co powiesz na jakąś tabletkę?- uśmiechnął się ciepło Ell podchodząc do blondyna.
-Dobrze mamusiu. Najlepiej te moje ulubione w kształcie dinozaurów.- zaśmiał się Ross i w podskokach poleciał do kuchni. Od razu rozległ się w niej ogromny huk.
-No i znów się wywrócił!- warknął przez zęby zdenerwowany Ratliff. Teraz razem z Reachel nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy okropnie się śmiać.
-Mama one się ze mnie śmieją! Strzelam na was wszystkich mega fochem!- powiedział Ross i pobiegł do salonu kładąc się pod kołdrą i momentalnie zasypiając.
-Boże już myślałem, że będę mu musiał jakieś leki na uspokojenie dać.- westchnął Ratliff z uśmiechem.
-Elington...- mruknęłam patrząc się za chłopaka.
-Tak?- odparł Ell.
-Czy Ross właśnie rucha nogę krzesła?- zapytałam wytrzeszczając gałki oczne. Ratliff obrócił się i o mało nie przewrócił się na ten widok.
-Ross po raz setny ci mówię, że krzeseł się nie gwałci!- odciągnął go Ratliff i położył ponownie spać.
-Jesteście pewni, że to tylko gorączka, a nie przypadkiem jakaś poważna choroba psychiczna?- upewniłam się marszcząc brwi.
-Sam siebie o to pytam.- westchnął Ell i usiadł na krześle głęboko wzdychając. Reachel pokręciła głową i usiadła na krześle obok Ratliff'a. Obejmując go ramieniem zaśmiała się.
-Współczuję ci Ell... Tyle czasu z uciekającym przed potworami Ross'em...- zaczęła dziewczyna kiwając głową Ratliff'a, który kompletnie nie wiedział o co chodzi dziewczynie.
-Wiesz... Możesz się zarazić i później sam robić to samo. A na pewno nie chciałbyś zachowywać się jak nasz szanowny blondi.- kontynuowała nadal kiwając na boki głową Ratliff'a. Chłopak po jej słowach otworzył szeroko oczy i stanął na równe nogi.
-Proszę zostańcie i pomóżcie mi przy nim! Proszę...- ukląkł przed nami robią minę zbitego psiaka. Reachel chytrze się uśmiechnęła i wypowiedziała szybie 'Tak'. Popatrzyłam na nią złym wzrokiem na co ta tylko pociągnęła mnie w stronę schodów.
-Nie chcę tu zostać! W najgorszym przypadku zarażę się i co będzie?!- warknęłam do blondynki.
-Będziesz ruchać krzesła.- odpowiedziała i pociągnęła mnie na samą górę. Tam zaczęłyśmy oglądać kolejne pomieszczenia. Było ich mnóstwo, jednak nie narzekałam i snułam się smętnie za Reachel. Dopiero po półtorej godziny dała mi spokój i zeszłyśmy na dół. Ross już się obudził i na całe szczęście nie miał gorączki co oznaczało jak na razie spokój.
Chłopak siedział i wysłuchiwał gadek Ellingtona, który tłumaczył mu, że jeśli znów po kręceniu na planie będzie wracał do domu wieczorem na boso nie przyjdzie i ten będzie skazany sam na siebie. Ross chyba serio się przestraszył, bo od razu nerwowo założył na nogi skarpetki oraz granatowe pantofle. Weszłyśmy do salonu przerywając tym samym kazanie Ellingtona.
-No to co robimy?- zapytałam siadając na kocu Ross'a. Reachel i Ross wzruszyli tylko ramionami, a Ratliff głęboko się uśmiechnął.
-Zagrajmy w butelkę!- powiedział zadowolony i spojrzał na nasza trójkę. Stwierdziliśmy, że to nawet dobry pomysł. Reachel poszła po 3 butelki, a ja z kartki z zeszytu wycięłam dwa osobne paseczki. Na jednym markerem zapisałam "Prawda", a na drugim "Wyzwanie". Posmarowane klejem przykleiliśmy do jednej i drugiej butelki, a trzecią zostawiliśmy do kręcenia. Na następnych karteczkach zapisałam polecenia i pytania do butelek. Oddzielone stosiki wrzuciłam do każdych butelek. Gotowi usiedliśmy w kole. Jako, iż Ellington wymyślił tą zabawę on pierwszy kręcił. Wypadło na mnie.
-Prawda czy wyzwanie?- zapytał od razu chłopak.
-Prawda.- odpowiedziałam, a Ratliff chwycił butelkę z napisem prawda. Wyciągnął karteczkę i starannie rozłożył.
-Czy masz chłopaka?- przeczytał. Uśmiechnęłam się szeroko i szybko odpowiedziałam 'nie' zakręcając butelką. Wypadło na Reachel.
-Wyzwanie.- wyprzedziła moje pytanie. Chwyciłam za butelkę i wyjęłam z niej karteczkę.
-Pocałuj Ellingtona w USTA.- podkreśliłam ostatnie słowo, a blondynka wybałuszyła oczy. Jej twarz zrobiła się cała czerwona. Zresztą twarz Ellingtona także wyglądała tak jakby wylał ktoś na nią czerwoną farbę.
-No raz, dwa...- pośpieszał ich Ross. Reachel niechętnie zbliżyła się do niego i szybko cmoknęła w usta. Uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie. Reachel wkurzona uśmiechnęła się chytrze tak jakby chciała powiedzieć, że teraz mi się odpłaci. Zakręciła butelką. Wypadło na Ross'a, który wybrał prawdę.
-Czy podoba ci się April?- przeczytała na głos. Zmierzwiłam ją wzrokiem, ponieważ na kartce napisałam Reachel. Na pewno nie użyłam tam swojego imienia.
-Em... Trochę dziwne pytanie... Nie chciałbym odpowiadać.- powiedział szybko i zacisnął usta. Reachel westchnęła i odpuściła blondynowi.
Pograliśmy jeszcze chwilę i stwierdziliśmy, że już późno.
-Do zobaczenia.- powiedziałyśmy wychodząc z domu Ross'a.
Od autorki: No więc z rozdziałem zwlekałam długo, ale nie miałam zbytnio na niego pomysłów. Wyszedł moim zdaniem beznadziejny i kompletnie zwalony. Ale może wam akurat przypadnie do gustu.
Mam jedną uwagę... Proszę jeśli już nominujecie ten blog to tylko i wyłącznie od razu nominacja idzie do dwóch autorek. Ponieważ blog prowadzimy we dwie. Więc to tak na przyszłość jak już ten blog macie zamiar nominować. Jako autorce całego bloga niezbyt jest mi przyjemnie kiedy nominujecie tylko Wiktorię. Czuję się wtedy tak jakbyście olewali to wszystko co włożyłam w to bloga. Fabuła, wygląd... Tak więc jeśli już nominujecie to OBYDWIE AUTORKI!
Przepraszam, ale trochę mnie to wkurzyło i się rozpisałam. Następny rozdział napisze Wiktoria z perspektywy Reachel.
Pozdrawiam. -Saviya.
Komentujcie! :)
Super rozdział, a to z tym stołem i schizami Ross'a ahahahaahaha :o
OdpowiedzUsuńRoss mnie rozwalil xd super rozdział najciekawszy że wszystkich xd
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
austin-forever-ally.blogspot.com
Dodałam nową,wyjątkowo ważną dla mnie notkę.Zapraszam :)
Jesteś nominowana do "Liebster Blog". Wejdź tutaj: http://rossandlaurahistoria.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń